Czy wszystko się uda? To był najbardziej szalony i dosłownie wyrwany z jakiegoś filmu pomysł na jaki kiedykolwiek wpadłam. To było chore, żeby pozbyć się raz na zawsze mojego problemu, musiałam zagrać z nim w grę, być jak czerwona płachta i drażnić go, niczym rozjuszonego byka. A potem poskromić, jak najlepszy torreador w historii. Żaden torreador nie miał czystego sumienia, prawda?
~*~
Mimo że czułam silne ramiona oplatające mnie opiekuńczo, to to co widziałam na murawie ani na chwilę nie przestało mi ciążyć.- Nie płacz już, makijaż sobie rozmażesz.
Słysząc słowa Wojtka, automatycznie otarłam oczy od łez. Super, teraz pewnie wyglądam jak panda z tymi czarnymi śladami od tuszu. Jak ja się ludziom pokażę? Muszę dobrze wyglądać i odegrać swoją rolę. Nerwowym ruchem złapałam torebkę i wstałam z fotela. Przez myśl, przeszło mi, że czasem warto zapłacić za lożę dla vipów. Wygoda miejsca i dobry widok, który kibic o tym nie marzy? No, raz na jakiś czas. Rzuciłam jeszcze krótkie spojrzenie na boisko, gdzie piłkarze a teraz i kibice Bayernu Monachium swoją radością nie pozostawiali wątpliwości kto wygrał dzisiejszy finał. Bolesnym kontrastem byli zawodnicy z Dortmundu, których łzy powoli wsiąkały w murawę. Miałam ochotę ich wszystkich przytulić i pocieszyć, a temu całemu Robbenowi urwać łeb, szczególnie, kiedy zobaczyłam napuchnięte od płaczu oczy mojego brata. Mimo, że w tym meczu zagrał o niebo słabiej, niż w słynnym już pojedynku z Realem, to z pewnością on i jego koledzy zasłużyli na to, by trzymać dzisiaj symbolizujący wygraną puchar i cieszyć się z wygranej.
- Chcesz już iść? - ostrożne pytanie Szczęsnego wyrwało mnie z rozmyśleń, gwałtownie przypominając, że wieczór jeszcze nie dobiegł końca i czeka na nas impreza, która nie tyle była teraz fetą pełną uśmiechów i radości ze zwycięstwa ,co podsumowaniem bądź co bądź pięknego i napawającego dumą sezonu Ligi Mistrzów.
~*~
Kiedy taksówka zatrzymała się pod dużym, stylizowanym na pałac hotelem, z wewnątrz budynku było słychać głośną, nastrojową muzykę. Wysiadając poprawiłam dopasowaną, sięgającą do kołowy uda sukienkę koktajlową w bardzo rzucającym się w oczy żółtym kolorze, która dla dopełnienia schematu tradycyjnych dortmundzkich barw, była przewiązana czarną satynową kokardą. Do tego czarne szpilki i mała torebka. Zrobiłam sobie mocny makijaż, który podkreślał moje niebieskie oczy i dawał mi trochę bardziej zmysłowy wygląd. Wojtkowi się chyba podobało, bo kiedy mnie tak zobaczył, to aż zagwizdał z wrażenia. Faceci. Chociaż, właśnie o taki efekt mi chodziło, zobaczymy tylko, czy inny Casanova podda się temu urokowi.Oby - pomyślałam oddychając głęboko.
Przy wejściu spotkałam Sahina, Reusa i mojego brata, którzy już zdążyli załapać się na kilka drinków, co było widać, po błąkających się po ich twarzach uśmieszkach. Zielone oczy Marco chyba odrobinę za długo zatrzymały się no moim biuście, bo Lewandowski zdążył sprzedać mu sójkę w bok, jeszcze zanim zdążyłam się odezwać.
- Spokojnie - powiedziałam, uśmiechając się słodko. - I trochę z tym przystopuj - dodałam wskazując na wypełnioną do połowy szklankę w jego dłoni, która poza kolorowym sokiem zawierała pewnie sporą porcję czegoś mocniejszego.
- Panowie wybaczą, ale muszę na chwilkę do łazienki - przy użyciu taniej wymówki, uwolniłam rękę z pod ramienia Wojciecha i szybkim krokiem skierowałam się w głąb sali, byle tylko uciec im z zasięgu wzroku.
~*~
Tak jak się spodziewałam, indyferentnym wzrokiem obserwował otoczenie, tak naprawdę nie zwracając uwagi na co, czy na kogo patrzy. Wcześniej, udało mi się przekonać jednego z pracujących tutaj kelnerów, do wykonania najistotniejszego w całej misji zadania. Czułam się jak James Bond na tropie wroga. Czas start.- Cześć - powiedziałam, stając na tyle blisko, by się miał problemu ze zrozumieniem moich słów.
- Witaj - odpowiedział uśmiechając się szelmowsko. - Co cię do mnie sprowadza, piękna istoto? Miałam ochotę splunąć mu w twarz i odejść, ale wtedy wszystko poszłoby na marne.
- Moritz, kochanie, a może się stęskniłam? - wyszeptałam, zbliżając się, miałam nadzieję kocim, seksownym krokiem. To wystarczyło, by złapał mnie za biodro, sprawiając, że nasze ciała niemal się stykały.
- Twojej dziewczyny nie ma w pobliżu? - zapytałam, niby to obojętnie. On rozejrzał się i odpowiedział zadowolony:
- Nigdzie jej nie widzę. Kontynuując - mruknął - Podobno się stęskniłaś? Nie musiałam odpowiadać, a jego lewa dłoń już wędrowała po moim udzie, a prawa, musnęła lekko mój policzek.
Czy mi się wydaje, czy on jest jakiś niewyżyty? Zresztą, wszystko szło jak z płatka, dokładnie takiego zachowania oczekiwałam. Dostaniesz Oscara, Leitner.
Nim się obejrzałam zbliżył swoją twarz do mojej, chcąc mnie pocałować.
Czas na finał.
Po chwili stał zdziwiony, z czerwonym śladem mojej dłoni na policzku, a ja jak gdyby nigdy nic, przywołałam do siebie kelnera. Ten, razem z niebieskim drinkiem, podał mi mój telefon. Wykorzystując sparaliżowanie Moritza, włączyłam przed chwilą powstałe nagranie, na którym wszystko wyglądało tak, jakby to on mnie obmacywał, za co dostał potem w twarz, natomiast ja wychodzę na niewiniątko. Idealnie.
- To - wskazałam na telefon - trafi nie tylko do rąk twojej Lisy, ale też do mediów, jeśli nie znikniesz z mojego życia raz na zawsze. - powiedziałam dobitnie, patrząc mu prosto w oczy. Jego wściekły wzrok, normalnie by mnie przeraził, ale teraz to ja byłam tutaj w lepszym położeniu. Piłkarz w odruchu obronnym spróbował odebrać mi komórkę, na co mu oczywiście pozwoliłam.
- Myślisz, że nie mam kopii? - zakpiłam.
Zrezygnowany, oddał mi telefon i zapytał:
- Co mam zrobić?
- Wyprowadź się zmień klub. Masz dwa tygodnie.
Zanim zdążył zareagować, odeszłam na bezpieczną odległość, machając mu moim narzędziem szantażu przed oczami. W głębi ducha, dziękowałam losowi, że tak naprawdę poza mną, kelnerem i oczywiście Mo, nikt niczego nie zauważył, lub po prostu zignorował całe zdarzenie, nie uważając tego za nic wyjątkowego.
Ja, szybko uciekłam do łazienki i patrząc w lustro podsumowałam: Właśnie zaszantażowałam byłego kochanka nagraniem, które można by nazwać sex taśmą, do nagrania której przekonałam kelnera, wręczając mu pieniądze ukradzione starszemu bratu. Cóż, patrząc na to z tej perspektywy, chyba nie można mnie już nazwać zbyt grzeczną…
_____
Ta-da, wróciłam <3 Tęskniłam za pisaniem ;___;
Ładnie proszę o zostawienie komentarza i obiecuję, że przybędę do Was z nowym rozdziałem jak tylko wrócę z plażingu, smażingu i pól namiotowych W Holandii.
;*