Jeszcze zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, Aleksandra zaczęła swoją opowieść:
- Dałam się wyciągnąć do Dortmundu na Wielkanoc. Bo to co za Wielkanoc bez brata i przyszłej szwagierki? Przez twarz Aleks przebiegł lekki uśmiech. - Już kilka dni przed świętami rozgościłam się w twoim domu ku zadowoleniu Anki - liczyła, że pomogę jej w przygotowaniach, jeszcze zanim mama się pojawi. Ale ty oczywiście musiałeś mi wszystko pokazać i wszędzie zabrać - zupełnie jakbym była tam pierwszy raz! Mnie to cieszyło - jestem taka jak ty - od kuchni wolę trzymać się z daleka, niech zajmą się tym lepsi. Milena powinna pomagać Annie, nie ja. Milenka przyjedzie jutro z mamą- myślałam i wszyscy będą zadowoleni.
Poszliśmy na trening - było pięknie słonecznie, ale rześko. Idealna pogoda na bieganie, ćwiczenie zagrywek czy innych rzeczy, które wy piłkarze zwykle robicie. Czekałam na ciebie na za linią boczną, przyglądając się przebranym na czarno-żółto zawodnikom Borussi. Kilku z nich pomachało do mnie. Inni albo nie zauważyli, albo zwyczajne zignorowali moją obecność, chcąc skoncentrować się na rozgrzewce.
- Potem podbiegł do mnie trener Klopp i przywitał się jak zwykle przyjaznym uściskiem. Standardowo zapytał co u mnie i pochwalił coraz lepszy niemiecki. Ja jak zwykle się zawstydziłam a on westchnął tylko:
- Robby jak zwykle spóźniony…
Wtedy ty pojawiłeś się na horyzoncie a na przestrzeni całego boiska rozległo się tubalne “Rusz dupę!” doprawione z niemieckim akcentem. Zaśmiałam się szczerze, a ty poczochrałeś mi włosy.
- To twoja wina! - wygarnąłeś mi żartobliwie. Zaraz jednak podbiegłeś do jednego z kolegów. Ten pokazał palcem na mnie, zaciekawiony “Kogoż to Lewandowski ze sobą przytargał”.
- Moritz - przedstawił się, ukazując rządek białych ząbków.
- Aleksandra - powiedziałam, również się uśmiechając.
- Robercik, wiesz że tylko kilkanaście sekund wystarczy, żeby stwierdzić czy kogoś lubimy? Taki ten nasz ludzki mózg jest sprytny! A zawsze myślałam że zakochanie to sprawa serca. Od tego czasu złośliwe motyle atakowały mój żołądek za każdym razem, kiedy mój wzrok spotkał się ze stalowymi tęczówkami Leitnera.
~*~
- Wybierzesz się ze mną na kawę? - Zapytał jakby nigdy nic po treningu. Jakby na przykład nie miał dziewczyny. A czy “przerwa w związku” oznacza że był wolny, czy że jednak nie był, ale Lisa chwilowo mu się znudziła? Tak czy inaczej, zgodziłam się, całkiem spontanicznie powiedziałam “tak”. Dortmund to nie Ameryka Południowa, tutaj wyjście na kawę nie oznacza zgody na seks.Poszliśmy do takiej małej kawiarenki, kawałek drogi od tego ośrodka treningowego… nie wiem gdzie dokładnie, przecież nie znam Dortmundu. Rozmawialiśmy, było całkiem miło, chociaż zajęło mi chwilę przyzwyczajenie się do jego akcentu. Mówi w taki uroczy sposób, całkiem inny niż większość ludzi w tej części Niemiec.
Pytał jak się czuję, co tu robię… czy chowałeś mnie do tej pory w szafie, że nigdy mnie nie widział. - Dziewczyna uśmiechnęła się na chwilę, malutką sekundę, jakby żart Moritza na nowo ją troszeczkę rozśmieszył.
- Powiedziałam, że chyba do tej pory był zaślepiony miłością, bo nie pierwszy raz przyglądałam się żółto- czarnym w czasie treningu. Potem, kiedy kawa się już skończyła, a pogoda była zwyczajnie zbyt ładna, żeby podziwiać ją zza szyby lokalu, wybraliśmy się na spacer. Bardzo długi spacer, bo jak wróciłam do domu, dawno zaszło słońce. Wszyscy się o mnie martwili, dziwne uczucie, wiesz? To się chyba nazywa wyrzuty sumienia. Mama myślała, że ktoś mnie porwał, ze mnie okradli albo że nigdy już nie zobaczy już swojej córeczki. Nigdy nie sądziłam, że jest taką histeryczką. A może takie jest już prawo matek? - Pytanie było retoryczne. Aleksandra wydawała się opowiadać wszystko bardziej sobie niż bratu, jakby starła się poukładać fakty w odpowiedniej kolejności i stwierdzić potem, gdzie zrobiła błąd. Nagle przerwała i patrzyła przed siebie, nie odzywając się i trwając tak kilka następnych minut.
- Hej… - zaczął Robert, patrząc na nią uważnie i wyrywając ją z letargu, jak najdelikatniej potrafił.
Kiedy ostatnio coś jadłaś? - zapytał.
- Nie wiem - brunetka spuściła głowę, zawstydzona nagle swoją niewiedzą, Myślała że będzie na nią zły? On wstał z łóżka i wyszedł na chwilę, Czy znajdzie tu coś do jedzenia? Kiedy ktoś ostatnio tu mieszkał? Trochę się zdziwił, znajdując w lodówce nieprzeterminowany jogurt. Było jeszcze kilka innych rzeczy w zamrażarce, ale chciał czegoś “na szybko”, jakby Aleks miała za chwilę umrzeć z głodu. Tak przynajmniej wyglądała.
- Jedź - rozkazał dając jej do ręki kubek i łyżeczkę. Jej niebieskie oczy niepewnie zlustrowały zawartość plastiku. Skrzywiła się i odstawiła jogurt.
- Nie - stwierdziła krótko.
- Chcesz się zagłodzić? - spytał przestraszony, że taki właśnie jest cel jego siostry.
- Po prostu nie chcę teraz jeść! Nie mam siły…
- Nie masz siły, bo nie jesz. Gdzie jest logika? - Nie czekając na odpowiedź, złapał łyżeczkę i nałożył na nią trochę owocowego kremu.
- Mam cię nakarmić, czy jednak spróbujesz sama?
- Despota - rzuciła Aleks patrząc na Roberta wściekła. Potrafiła być uparta i mogła z nim jeszcze długo walczyć, ale bardziej zależało jej na tym, żeby się uwolnić. Tylko od czego? Od samej siebie? Od wspomnień? Zaczęła jeść, krztusząc się trochę pierwszym kęsem. Nie zwróciła na to uwagi i dalej zmuszała swój przełyk do współpracy, mimo tego, że boleśnie protestował, nie chcąc wcale przyjmować jedzenia.
- Zadowolony? - Odwróciła kubek, pokazując niebieskookiemu, że jest pusty.
- Grzeczna dziewczynka - potwierdził. - Możesz mówić, byle szybko. Mama odchodzi od zmysłów!
- Nie taka grzeczna - mruknęła, ale chyba tego już nie usłyszał.
_____
I oto pierwszy rozdział ;3 Stwierdziłam że nie ma sensu ciągnąć go bez sensu "na ilość". W ogóle rozdziały tutaj będą raczej krótsze, a częściej :)
Zapraszam na twittera (@AlyFlame) i oczywiście do komentowania :)
Moritz o.O aż jestem ciekawa co dalej, mam wrażenie, że to opowiadanie będzie zupełnie inne od poprzednich.
OdpowiedzUsuń@_Estrella_Polar